Fot. mw |
Biorąc pod uwagę, że inwestycyjny szczyt na polskim rynku hotelowym (trwał mniej więcej od przełomu roku 2006/2007 do okolic Euro 2012) za nami, a przed nami przynajmniej kilkanaście miesięcy spowolnienia gospodarczego, spadek liczby uczestników – w porównaniu do lat ubiegłych – wcale nie dziwi.
Tym bardziej, że Polska, w ciągu roku ma kilka dużych imprez targowych skierowanych bezpośrednio i pośrednio do sektora hotelarskiego, chociaż olbrzymim rynkiem nie jest. Różnorodność lokalizacji i oferty tematycznej targów adresowanych do hotelarzy, którzy - co nie jest bez znaczenia – uczestniczą również w targach turystycznych (na których muszą być, a na targi z ofertą wyposażenia dla hoteli wpadają zazwyczaj „przy okazji”) musi skutkować spadkiem liczby wystawców i odwiedzających.
Organizatorom targów nie pomaga też dynamiczny rozwój Internetu, zarówno ze względu na możliwość prezentacji oferty, jak i szybkiego nawiązywania kontaktów między potencjalnymi kontrahentami. W połączeniu z presją finansową (oszczędność, efektywność działania) i czasową (efektywne wykorzystanie coraz mniej licznego personelu), jaką narzuca nam współczesny sposób prowadzenia działalności gospodarczej (nie wspominając już o obecnym kryzysie, który prowadzi do spadku zyskowności branży noclegowej) oraz rozwojem marketingu bezpośredniego, trudno oprzeć się refleksji, że najlepsze lata imprez targowych już za nami.
Koszt udziału firmy w trwających 2-3 dni targach, to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych, wliczając koszt stoiska, aranżacji, pracowników, noclegów, diet, transportu etc. Co można dostać w zamian? W najlepszym przypadku można zdobyć kilka „promes” przyszłych kontraktów, w najczęstszym – wyjechać z targów z „teczką z kilkudziesięcioma wizytówkami”, jak czytamy w jednej z relacji z zakończonych właśnie targów. Wydaje się, że jak na trzydniową imprezę, to niezbyt dużo.
|