Fot. mw |
Pojawienie się tak dużej liczby hoteli nie oznacza, że wraz z nimi, w Polsce nagle przybyłoby gości, ale że goście przenieśliby się do tych hoteli z innych hoteli i pozostałych obiektów noclegowych. Właściciele nowych hoteli zyskaliby zatem, przede wszystkim, kosztem obiektów działających w innych segmentach rynku noclegowego. Hoteli nowych – i trzeba dodać – dobrze zlokalizowanych, działających efektywnie, nie zatrudniających ani jednego zbędnego pracownika i oszczędnych w eksploatacji. W praktyce chodzi zatem o hotele funkcjonujące w ramach posiadających odpowiednie standardy i know how międzynarodowych sieci hotelowych. Dziś w Polsce we wszystkich segmentach rynku pod markami międzynarodowych grup hotelowych działa 140 hoteli. Większość z nich, to poza hotelami Orbisu/Accoru hotele 4 i 5 gwiazdkowe. Jednak, jak można wnioskować z zapowiedzi inwestorów i samych grup hotelowych w ciągu najbliższych 10 lat w Polsce może rozpocząć działalność kolejnych 100-120 obiektów pod międzynarodowymi markami. Ile dokładnie? Tego w tej chwili nie jest w stanie określić nikt.
Nikt nie jest w stanie powiedzieć dziś, ile hoteli sieciowych, czy hoteli w ogóle powstanie w Polsce w ciągu najbliższych 10 lat. Zapowiadane w planach hotele i zamiary inwestorów są często weryfikowane przez możliwości finansowe i zmiany koniunktury na rynku, co oznacza, że anonsowana liczba hoteli może się zmniejszyć. Może też być odwrotnie, bo jeśli proces powstawania obiektów pod światowymi markami będzie przebiegał zgodnie z obecnymi zapowiedziami, to rosnąca konkurencja wymusi na pozostałych inwestorach, a także działających już hotelach niezależnych, przyspieszony proces „brandowania” swych obiektów. Wówczas, z efektem zbliżonym do kuli śnieżnej, obiektów pod światowymi markami przybędzie znacznie więcej niż owe anonsowane 100-120.
Dlaczego hotele działające w ramach dużych grup hotelowych będą wypierać z rynku część obiektów niezależnych?
Dlatego, że są lepiej przygotowane do działania zarówno na rynku konkurencyjnym, jakim staje się Polska, jak i na rynku globalnym. Podstawową siłą tych hoteli są oczywiście znane międzynarodowej społeczności i rozpoznawalne marki, stojące za nimi systemy rezerwacyjne, programy lojalnościowe i standardy obsługi (w tabelce obok zamieszczamy porównywalne parametry dla hoteli sieciowych i niezależnych, powiązane z wymienionymi czynnikami). Ale nie tylko. Hotele sieciowe są z reguły wznoszone w lokalizacjach lepiej przemyślanych i trafniej dobranych do ich charakteru i segmentu w którym działają. Sieciowa inwestycja musi się opłacać, a większe wątpliwości dotyczące biznesplanu takiego przedsięwzięcia, albo skazują je na odłożenie ad acta, albo na poważne korekty. Chociaż koszty inwestycji w obiekt sieciowy są zwykle wyższe od ok. 30 proc. do nawet kilku razy, od inwestycji w podobnej wielkości i standardu hotel niezależny, to taka inwestycja jest zoptymalizowana pod względem nakładów do zakładanych w biznesplanach przychodów i zysków. Realizowane w ostatnich latach hotele ekonomiczne marek B&B Hotels, czy Hampton by Hilton, to koszt 170-190 tys. zł za pokój. Inwestorzy niezależni potrafią wznosić podobne obiekty znacznie taniej wykładając nawet ok. 50 tys. zł za pokój. Tylko, że tanio to wcale nie znaczy skutecznie. Jeśli gość przenocuje chociaż raz w ekonomicznym obiekcie sieciowym z klimatyzacją (w tego typu obiektach nie wymagają jej polskie przepisy kategoryzacyjne), w bardziej komfortowych i estetycznych wnętrzach, lepiej położonym (w cenę pokoju wliczona jest również działka na której stoi hotel, a te lepiej zlokalizowane są oczywiście droższe) i zapłaci za to 180-200 zł, czyli cenę porównywalną z innymi hotelami ekonomicznymi, nie posiadającymi takich udogodnień, to następnym razem będzie chciał skorzystać z tego samego lub podobnego hotelu. Projekty hoteli sieciowych są również optymalizowane pod względem przyszłej efektywności: zarówno w wykorzystaniu każdego metra kwadratowego budynku hotelu, jak i oszczędności energii (przenikalność cieplna konstrukcji, sposób ogrzewania, wykorzystanie energii elektrycznej). Są również optymalizowane pod kątem liczby zatrudnianych pracowników i nakładu pracy, jaki codziennie musi wykonać personel. Obecnie statystyczny hotel w Polsce z segmentu 1-3 gwiazdki (w praktyce, w tym przedziale mieszczą się obiekty nazywane ekonomicznymi) ma 43 pokoje i zatrudnia na stałe ok. 10 osób. Nowoczesne hotele z tego segmentu przy 100, czy nawet 150 pokojach, zatrudniają taką samą lub zbliżoną liczbę stałych pracowników. W przypadku zatrudnienia i obsługi gościa, trendem wstępującym, jest budowa hoteli o zminimalizowanej obsłudze i ograniczonym programie, przede wszystkim gastronomicznym. Chociaż trend ten będzie rozwijał się równolegle do hoteli z pełnym, właściwym dla danej kategorii, zakresem usług, to sposób i organizacja pracy w hotelach „bezobsługowych” będą przenikać do klasycznych hoteli i determinować zmiany. Warto być przygotowanym i na to.