2010: wzrosną inwestycje w hotele na świecie, Polska zaczeka
Wartość transakcji na światowym rynku hotelowym w roku 2010 ma wynieść 11-13 mld USD, wobec 9 mld USD w ub.r., czyli wzrosnąć o ok. 40 proc., wynika z analizy sporządzonej przez Jones Lang LaSalle Hotels (JLLH), firmy zajmującej się doradztwem ds. nieruchomości. Większość będą stanowić umowy kupna-sprzedaży pojedynczych aktywów o wartości do 100 mln dol., ale spodziewanych jest też kilka większych transakcji portfelowych. Według JLLH motorem ożywienia będą azjatyckie konglomeraty, poszukujące możliwości zainwestowania w luksusowe hotele na kluczowych rynkach, takich jak USA i Wielka Brytania i wykorzystujące zmiany kursów walutowych. Dołączą do nich państwowe fundusze inwestycyjne z krajów Bliskiego Wschodu i Azji, traktujące inwestycje w hotele jako zabezpieczenie przed inflacją. Rok 2009 był jednym z gorszych w ostatnich latach dla rynku hotelowego. Wartość wolumenu transakcji wyniosła 9 mld USD, czyli mniej niż dziesiątą część kwoty 113 mld USD z roku 2007, który był bodaj najlepszym rokiem dla branży. Była też o dwie trzecie niższa niż rok wcześniej, gdy zawarto transakcje kupna-sprzedaży na łączną kwotę 24,8 mld. Według Arthura de Haasta, dyrektora naczelnego JLL Hotels, najpierw ożywią się rynki na poziomie regionalnym, a przede wszystkim lokalnym, ponieważ globalny kapitał do czasu uspokojenia sytuacji gospodarczej i umocnienia tendencji wzrostowej, ze względu na ryzyko będzie wstrzymywał się od inwestycji w innych krajach. Podczas gdy w roku 2007 transakcje trans graniczne na poziomie regionalnym i globalnym stanowiły 58 proc., to w roku 2009 spadły do 38 proc. Czy taka prognoza w praktyce oznacza dla Polski wstrzymanie napływu zagranicznego kapitału (fundusze inwestycyjne i deweloperzy) na inwestycje hotelarskie, z którym mieliśmy do czynienia w ub.r.? Wydaje się, że tak. – Kryzys dotarł do nas z ponad półrocznym opóźnieniem, zatem i z opóźnieniem zacznie się „odbicie”, uważają analitycy Instytutu Hotelarstwa. Natomiast trudno przewidzieć wpływ na decyzje zagranicznych inwestorów tego, że nasz rynek noclegowy, przechodzi przez kryzys w sposób stosunkowo lekki. Według prognoz Instytutu Hotelarstwa tegoroczne inwestycje w obiekty noclegowe zamkną się kwotą kwotą ok. 800 mln zł. W praktyce powinny być wyższe, bo zaczną być konsumowane środki unijne z programów rozwoju regionalnego, jednak ze względu na fakt zakończenia wielu inwestycji w roku 2011, zostaną wliczone w bilans przyszłego roku. Jeszcze w tym roku inwestorzy hotelarscy powinni odczuć lekkie złagodzenie polityki banków wobec tego typu inwestycji, uważa Instytut Hotelarstwa. Natomiast na świecie, według analityków Jones Lang LaSalle Hotels, wobec nieodstępności tradycyjnego kredytu powstaną nowe nośniki inwestycji w aktywa hotelarskie. Wsparciem dla zakupów na rynku hotelowym mają być, między innymi: wprowadzanie papierów wartościowych do publicznego obrotu, emisja praw poboru i inwestycje w nieruchomości. Jednak skala tej działalności będzie o wiele niższa niż emisja papierów wartościowych na bazie kredytów zabezpieczonych na obiektach użytkowych, na których wyrósł rekordowy rok 2007. W roku 2009 nie doszło do przejęcia dużych obiektów czy sieci hotelowych lub restauracyjnych przez banki wierzycieli. Stało się to dzięki wsparciu kredytodawców, którzy udzielali kredytu przyciśniętym do muru właścicielom hoteli i godzili się na przekształcenie długu w kapitał własny. Pośrednio dzięki temu wzrośnie liczba transakcji w tym roku. – W sytuacji gdy banki przejmują kontrolę nad kolejnymi aktywami, spodziewamy się wzrostu ich zaangażowania w sprzedaż hoteli, co zwiększy wolumeny transakcji na rynku hotelowym – mówi Arthur de Haast. Jego zdaniem rynek transakcji ruszy się, gdy inwestorzy wyczują dobry moment, co nastąpi nie wcześniej niż po co najmniej trzymiesięcznym okresie wzrostu wskaźników wykorzystania pokoi hotelowych.