Fot. mw |
„Time”, powołując się na dane PKF Consulting zwraca uwagę, że opłaty za Wi-Fi, pay TV, parking oraz przekąski i napoje w zasadzie nie zmieniły (minimalny spadek o 0,8 proc.) i zadaje pytanie: Dlaczego goście hotelowi nie płacą coraz więcej za różne „dodatki”, tak jak pasażerowie linii lotniczych? Odpowiedź jest dość prosta: Linie lotnicze mają ułatwione zadanie, bo gdy już podróżny zarezerwuje bilet na lot nie ma wyboru i nie może np. wyskoczyć na chwilę z samolotu do najbliższego sklepu po butelkę wody sodowej. Podróżny może oczywiście skorzystać z oferty innych linii, ale mają one zwykle ten sam model biznesowy i podobnie skonstruowany system pobierania opłat dodatkowych.
W przypadku hotelu gość ma zwykle w zasięgu ręki nie tylko inne lokale gastronomiczne (z reguły tańsze od gastronomii hotelowej), ale także sklepy. Linie lotnicze za zmianę rezerwacji pobierają zwykle ok. 200 dolarów, natomiast hotele za zmianę terminu pobytu nie pobierają nic. Także próby pobierania opłat za korzystanie z Internetu kończą się zwykle migracją gości do konkurencyjnych obiektów, które takich opłat nie wprowadzają.
W rezultacie więc zamiast „rozbicia” produktu hotelowego jakim jest nocleg obudowany różnego rodzaju usługami i pobierania osobno opłat za te usługi, hotele idą najprostszą drogą i podnoszą ceny. Zatem, w przeciwieństwie do opłat hotelowych, które w ub.r. nie wzrosły, o 4,4 proc. wzrosły ceny pokoi, informuje „Time”.
Zdjęcie: Zyski hoteli ze sprzedaży napojów i przekąsek w pokojowych minibarach od jakiegoś czasu stoją w miejscu.