Fot. mw |
Siecią hotelową i gastronomiczną, która przyznała, że w dwóch jej produktach – wołowej lazanii i hamburgerach – znaleziono koninę, jest Whitbread. Ta, jedna z największych w Wielkiej Brytanii, firm działających w branży gościnności, sprzedawała „nadziewane koniną” produkty w sieci hotelowej Premier Inn oraz zakładach gastronomicznych marek: Brewers Fayre, Beefeater Grill i Table Table.
Polaków, poza klientami Tesco i Lidla, brytyjskie kłopoty z mieszaniem mięsa woła, konia i osła, zdają się obchodzić o wiele mniej. Może, mając za sobą różne afery, m.in. żelatynową, mączkową i soli drogowej, wychodzimy z założenia, że co nas nie zabije (od ręki!), to nas wzmocni. Poza tym, mimo rzucanych co jakiś czas podejrzeń o serwowanie mięsa gołębiego, psiego, kociego i szczurzego, nadal z uwielbieniem korzystamy z tysięcy mniej lub bardziej wyszukanych jadłodajni i budek kuchni azjatyckich o tak swojsko brzmiących nazwach, jak np. „Haou Haou Haou”, “Miao, miao”, czy “Ho-ry Gol Lomb”. Jednak, zdaniem specjalistów, ani te, ani polskie fast foody, zazwyczaj dość zgrzebnie wyglądające, nie stanowią większego zagrożenia dla konsumentów. Największym zagrożeniem, są lokale średniej klasy: wyglądające dość schludnie, o ruchu poniżej przeciętnej i lekko ponad przeciętnych cenach.