Fot. apsz |
Dobry, chociaż może i niezbyt „rasowy” menedżer troszczy się o podległy i zależny od niego personel. I to bynajmniej nie ze względów altruistycznych. Troszczy się ze względu na dobro firmy, a zatem i dobro własne. Bo dobry personel to kapitał i znaczna część wartości firmy. W wypadku gdy działa ona na rynku hotelarskim, personel ma znacznie większy niż połowa udział w budowaniu wartości obiektu. Najprostszym sposobem zejścia z kosztów pracowniczych jest oddanie zewnętrznym kontrahentom części zadań wykonywanych przez własnych pracowników obiektu.
Natomiast w przypadku, gdy obiekt noclegowy korzysta już z outsourcingu, może powinien rozważyć… proces odwrotny i zamiast zwalniania własnych pracowników zatrzymać ich w pracy z jednoczesnym przesunięciem na inne stanowisko lub nowym przydziałem obowiązków. Tak, tylko jeśli audyt stanowisk (warto go zrobić niezależnie od kryzysu, bo wydobywa zazwyczaj ukryte moce) pokaże nam, że mamy za dużo recepcjonistek i jedną z nich trzeba zwolnić, to czy władająca np. dwoma językami, biegła w obsłudze komputera dziewczyna zdecyduje się na rolę praczki czy ochroniarza ? Co do pierwszego zajęcia - wątpliwe, co do drugiego – możliwe. No bo czy ochroniarz w hotelu jest zawsze wysokim sprawnym jak Schwarzenegger czy Rambo mężczyzną? Jeśli zamiast zwolnienia zafundujemy recepcjonistce kurs ochrony, zdobycie pozwolenia na broń gazową czy kurs negocjacji, to może się ona okazać o wiele lepszą inwestycją niż zatrudnianie firmy ochroniarskiej złożonej z emerytowanych milicjantów. Dziewczyna zdobędzie dodatkowe kwalifikacje, będzie dobrym ochroniarzem, a gdy jesienią obsada recepcji zostanie zdziesiątkowana przez choroby personelu i jego dzieci, chętnie zastąpi nieobecne koleżanki.
Więcej: Hotelarzu, tnij z wyobraźnią.
Zdjęcie: Hotel Best Western Felix w zimowej "otoczce".